Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

NIGDY NIE REZYGNUJ ZE SWOICH MARZEŃ- NAWET JEŚLI WALKĘ O NIE MUSISZ ZACZYNAĆ NA NOWO

Wiemy jak trudne jest czasami osiągnięcie celu i spełnienie swoich marzeń. Ile wysiłku musimy w to włożyć i niestety nie zawsze  czeka na nas upragniona nagroda. Nie zawsze cel udaje się zrealizować za pierwszym podejściem,a  czasem  całą walkę o nasze marzenie musimy zacząć od początku. Krok po kroku. Dzień po dniu. Tydzień po tygodniu. Wielu z nas taką historię ma na swoim koncie i wie ,że nie jest łatwo. Wielu się poddaje i zostawia swoje cele w sferze niespełnionych marzeń. Czy warto? Przedstawiam moją historie z tego roku. Poprzedni rok  2015 był dla mnie rokiem  licznych sukcesów biegowych, niezłych jak na moje możliwości wyników i wydawało mi się ,że kolejny rok 2016  na wiosnę rozpocznę kolejnymi życiówkami , przebiegnę maraton poniżej 3:30, a na mojej półce staną kolejne puchary. Progres i osiągnięcie założeń wydawało mi się czystą formalnością. Byłam przekonana,że ciężkie treningi przyniosą upragnione efekty.  Niestety. Rok 2016 rozpoczęłam od kontuzji, po powrocie z

X EKOLOGICZNY BIEG DO GORĄCYCH ŻRÓDEŁ- OSTATNI BRAKUJĄCY ELEMENT BIEGOWEJ UKŁADANKI 2016:)

Tydzień po maratonie poznańskim kolejnymi zawodami, na które się zapisałam był X Ekologiczny  Bieg do Gorących Źródeł w Uniejowie. Pamiętam ten bieg sprzed roku, trudna trasa i umieranie praktycznie już od 1 km. Nie ukrywam ,że po cichu liczyłam na zjawisko superkompensacji po maratonie i miałam nadzieję ,że uda mi się popchnąć wynik na dychę do przodu. Dycha nie oszukujmy się kompletnie mi w tym roku nie leży i w zasadzie większość z nich była nieudana. Tydzień przed maratonem poznańskim pojechałam  do Warszawy na Biegnij Warszawo. Pocisnę-myślałam. Pocisnęłam ,a jak. Na drugim km złapała mnie potężna kolka do tego stopnie ,że musiałam się zatrzymać i poczekać aż odpuści. W sumie stawałam cztery razy i już po drugim razie wiedziałam,że nic z tego nie będzie. Ostatni kilometr z górki pędziliśmy z Dominikiem( Runoholic) w 4:00 ,aby chociaż zakończyć z klasą tą moją sromotną klęskę. Czas netto 45:58.  Najgorszy od nie pamiętam kiedy, ale potraktowałam to jako wypadek przy pracy i n

17 PKO POZNAŃ MARATON-TO BYŁ TEN DZIEŃ:)

Po kompletnie nieudanym pod każdym względem starcie w  Maratonie Wrocławskim ochota na łamanie 3:30 trochę mi odeszła. Obraziłam się na siebie,że nie dałam rady i do Poznania jechałam w zasadzie bez żadnych konkretnych co do czasu założeń. Chciałam po prostu przebiec ten maraton bez takich akcji jak we Wrocławiu. Bez kolek, ścian, stawania, bólu brzucha ,a poza tym bardzo chciałam poczuć znowu ten stan kiedy człowiek biegnie i cieszy się maratonem. Brak efektu flow we Wrocławiu to była chyba moja największa porażka. Tym razem postanowiłam,że zacznę wolniej i zobaczę czy to będzie TEN dzień na dobry bieg i ewentualną walkę o wynik  czy nie. Tradycyjnie z ekipą wyjazd dzień wcześniej. Wspaniała atmosfera jak zawsze, ładowanie węglami, odbiór pakietów, tysiące selfików (nawet jedno z MEZO:)  czyli klasyka . W łóżku byłam już o 21.00 i zapadłam w sen kamienny  jak dziecko.  Godzina 5:55 dzwoni Bogusz z pobudką. Najchętniej przewróciłabym się na drugi bok,a tu trzeba wstawać. Z

DRUGIE OBLICZE MARATONU- 34 PKO WROCŁAW MARATON

Maraton. Dystans najbardziej magiczny, tajemniczy i  nieprzewidywalny. Dystans ,który wzbudza moja największą sympatię i jednocześnie respekt. 34 PKO Wrocław Maraton był moim czwartym maratonem w życiu. Do niego się przygotowywałam prawie 4 miesiące, planowałam zrobi życiowy czas i marzyłam o złamaniu 3 godzin i 30 minut. Do Wrocławia ruszyłam w towarzystwie przyjaciół w bojowym nastroju i chęcią walki mimo,że wiedziałam ,że warunki pogodowe będą wyjątkowo niesprzyjające temu przedsięwzięciu. Pojechaliśmy dzień wcześniej. Wesoła atmosfera, odbiór pakietów, zdjęcia i żartobliwe spekulacje co do naszych planów jak zawsze wprowadziły mnie w znakomity humor. Prognozami pogody niezbyt się przejmowałam, bo nie należę do osób ,które wyjątkowo źle znoszą upały i byłam przekonana,że dam radę . No cóż, nie miałam pojęcia co mnie czeka i ,że pierwszy raz przyjdzie mi poznać dystans maratonu od zupełnie innej strony niż dotychczas i,że i mnie w końcu dopadnie słynna" ściana" i ni

PÓŁMARATON W ALEKSANDROWIE - RADOŚĆ RAZY TRZY:)

Półmaraton w Aleksandrowie zaplanowałam już dawno i nie ukrywam,że mocno zależało mi na dobrym wyniku gdyż trasa posiada atest PZLA i jest to wynik ,który ma tzw. moc prawną. Tak się składa ,że dobre wyniki z półmaratonu mam z ciężkich,ale terenowych biegów, a na tych z atestem do tej pory jakoś nie udało mi się popisać dobrym wynikiem. Trasę z Półmaratonu Aleksandrowskiego w zasadzie powinnam pamiętać sprzed roku, ale  oprócz tego ,że liczy ona 2 pętle nic za bardzo sobie nie mogłam przypomnieć.Natomiast bardziej utkwił mi w pamięci 38 stopniowy żar lejący się z nieba i zraszacze powystawiane przez życzliwych kibiców na trasie, które były chwilowym wybawieniem. No i drugie miejsce w open kobiet z wynikiem  nie powalającym na kolana;) W tym roku pogoda była łaskawa. 19 stopni i bez słońca. Idealniejszej nie można było sobie wymarzyć. Atmosfera przed biegiem fantastyczna.  Nerwy przedstartowe również jak zawsze te same:) Godzina 15:00. Start! Trasa trudna. Dużo podbiegów

FASCYNACJA I LĘK - CZY KIEDYŚ ODWAŻĘ SIĘ NA ULTRA?

Przyznaję,że do niedawna uważałam,że maraton jest dla mnie  oporowym dystansem i jakikolwiek bieg z kilometrażem powyżej 42,195 nie wchodzi w rachubę. Z drugiej strony najbardziej lubię czytać relacje właśnie z ultra. Są bez porównania ciekawsze i bardziej fascynujące niż np. relacja z biegu na dychę czy połówki po mieście.   Walka tych ludzi z ogromnym  dystansem  , jego trudnościami( często po górach) i  samymi sobą budzi we mnie ogromny podziw, jestem nimi zafascynowana,ale z drugiej strony długo zastanawiałam się  po co do tego stopnia i tak długo narażać swój organizm na takie katusze? Owszem rozumiem ból po 30 km maratonu,ale boli  zaledwie jedna czwarta dystansu. Do 30 km na ogól czerpię przyjemność z biegu, więc ostatnie 12 można się przemęczyć. A na takiej powiedzmy setce??? Walczyć z bólem kilometrów dajmy na to 50, trochę nie mieści mi się w głowie. Z drugiej strony Ci ludzie mają w sobie coś niesamowitego.  Siłę i nietuzinkowość. Coś czego po cichu im  zazdroszczę , bo p

26 BIEG POWSTANIA WARSZAWSKIEGO I DOBRY "DUCH" NA TRASIE:)

Ile znaczy pomoc na trasie w chwili kryzysu dobrze wiemy. Czasem jest to jedno słowo, klepnięcie w ramię,a czasem zdarza się tak niezwykła pomoc ,której się zupełnie nie spodziewamy. Pragnę się podzielić moim ogromnie pozytywnym doświadczeniem na trasie 26 biegu powstania warszawskiego. Uwielbiam warszawskie biegi. Ich masowość, miejsce, trasy i niezwykły klimat. Oczywiście również bardzo lubię nasze lokalne, kameralne ,ale do warszawskich mam wyjątkową słabość. Może dlatego ,że sama Warszawa jest dla mnie cudownym miastem .Tak, mam świadomość ,że bardziej modne jest nie lubienie Warszawy,ale ja mam swoje zdanie, uwielbiam to miasto i już. Od samego początku wiedziałam,że pomimo tego ,iż w rozpisce treningowej scenariusz brzmiał "treningowo" i sam bieg miał być elementem  treningu   zdawałam sobie sprawę ,że trening  nie na tym biegu i nie w takim miejscu. Jedyne o czym marzyłam to właśnie biec ile fabryka dała i rozprawić się z granicą 45 minut. Złamanie 45 minut po ko

BÓL MOTYWUJĄCY I BÓL NIEBEZPIECZNY

Wpis ten dedykuję przede wszystkim początkującym amatorom sportowym. Pokonać ból Pokochać ból.  Nie ma efektu bez bólu.  Musi boleć. Jak się budzisz rano i nic nie boli to znaczy że nie żyjesz.  Znacie? Jedne z wielu haseł motywacyjnych. Wszystko fajnie. Sport, wyniki, efekty są z bólem nierozerwalnie związane. Taka jest prawda. Problem polega tylko  na wytyczeniu jego granic i na nie przegapieniu sytuacji kiedy nasze ciało po prostu krzyczy: dość! Daj mi chwilę zwolnić! Jestem instruktorem fitness od 10 lat. Czy poznałam ból? Oczywiście. Pierwsze próby aktywności po wieloletniej przerwie zaowocowały bólem w postaci  potreningowych bólów mięśniowych zwanych potocznie zakwasami.które potrafią utrzymywać się do 72 h czasem nawet do tygodnia. Nie mogłam chodzić , unieść rąk w górę, miałam problem ,żeby się ubrać. To zjawisko normalne. Bóle mięśniowe-"zakwasy" wynikają z tego, że w trakcie aktywności fizycznej włókna mięśniowe  zostają uszkodzone po to aby móc przyst

"REST DAY" -NIEZBĘDNY ELEMENT NASZEGO ŻYCIA

Brak koncentracji,zmęczenie ,spadek odporności, częste infekcje, brak fanu z wykonywanej pracy,brak efektów pomimo ciężkiego treningu, podatność na kontuzje, nastroje depresyjne to jedne z wielu skutków braku odpoczynku. Na wygląd też wpływa to niekorzystnie ( uwaga panie). A wystarczy jeden raz w tygodniu tzw. Rest Day czyli dzień odpoczynku by do tego nie dopuścić. Często o tym jednak zapominamy. Jakie są objawy przemęczenia których nie powinniśmy ignorować? Może powiem z własnego doświadczenia. Przede wszystkim nie chce mi się prowadzić zajęć i nie chce mi się trenować. Zaczynam odczuwać niechęć do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego ,a poza tym permanentną senność, zmęczenie, rozdrażnienie i  skłonność do przeziębień niezależnie  od pory roku i pogody. Do tego dochodzi charakterystyczny przydźwięk w uszach pojawiający się kilkakrotnie w ciągu dnia.  Pomimo ośmiogodzinnego snu wstaję niewyspana. Oczywiście znam takich co twierdzą,że im wystarcza 5 godzin snu ,a więcej to jest mar

RÓŻNE CELE-JEDNA PASJA

W ubiegłym roku wybrałam się z moją przyjaciółką na Bieg Niepodległości do Warszawy. Uwielbiam Warszawskie biegi. Jestem mieszczuchem i to miasto wyjątkowo mi odpowiada. Może dlatego,że sama większość życia żyłam w pędzie więc jego klimat jakoś do mnie przemawia i zawsze czułam,że odnalazłabym się tam bez problemu. Przyznam,że nawet przez chwilę rozważałam pomysł przeprowadzenia się tam,ale mój nastoletni syn nawet nie chciał o tym słyszeć więc uszanowałam to i plany te odłożyłam na nie wiadomo-może kiedyś-może nigdy:) Wracając do biegów warszawskich Bieg Niepodległości był trzecim z nich. Biało-czerwona "flaga" wijąca się po ulicach ,tysiące biegaczy, historyczne znaczenie biegu sprawiły,że nie mogłam takiej imprezy odpuścić. Do czego zmierzam. Moja przyjaciółka na tym biegu postanowiła towarzyszyć z kolei swojej przyjaciółce -warszawiance w jej pierwszym w życiu biegu ulicznym i ustawiła się wraz z nią w szóstej strefie, chociaż była przypisana do znacznie wyższej.

BITWA O ŁÓDŹ-BITWA O DRUGIE MIEJSCE:)

To już trzecia moja edycja tego słynnego biegu z przeszkodami:) Biegu ,którego nie odpuszczę choćby nie wiem co. Oczywiście jeżeli zdrowie pozwoli.. Problemów zdrowotnych  odpukać nie ma więc stawiłam się w blokach startowych obowiązkowo.  Przyjechałam w towarzystwie grupy wsparcia -Beti i jej córki Natalii i nie będę ukrywać,że oczywiście miałam ochotę ukończyć bieg na podium, gdyż do tej pory dwukrotnie udało mi się na nie wskoczyć i miałam ochotę po raz kolejny to zrobić:)  Piękna pogoda, leżaczki, trawka, muzyka w tle,wspólne zdjęcia. Przesympatycznie! Tradycyjnie miały być dwie pętle długości ok. 6 km, każda z nich zakończona tzw.placem zabaw czyli przeszkodami sztucznymi. Pętle jak już pamiętałam z poprzednich edycji zawsze były bogato wypasione w podbiegi, zbiegi, przeprawy przez błoto i wodę. Woda zawsze stanowiła dla mnie bardzo sympatyczny element biegu ,bo zwyczajnie była to chwila na złapanie oddechu. Niestety tym razem nie było jej za wiele,ale za to organizator "w