Przejdź do głównej zawartości

JAK UNIKNĄĆ ZJAWISKA "WYPALENIA" W ZAWODZIE INSTRUKTORA FITNESS

Zawód instruktora fitness to w chwili obecnej jeden z najbardziej  cieszących się popularnością sposobów zarabiania lub dorabiania  pieniędzy  przy jednoczesnym  realizowaniu się w swojej pasji i zamiłowaniu do aktywnego trybu życia. Instruktorami zostają najczęściej osoby, które wcześniej były zwykłymi  klientami fitness klubu, ale ich zafascynowanie tą dziedziną  aktywności fizycznej było znacznie większe niż u innych. Oczywiście nie każdy "pasjonat" zajęć grupowych myśli o ukończeniu kursu instruktorskiego i próbie własnych sił w tym temacie,ale generalnie instruktorzy to byli klienci. Na marginesie w wielu Fitness szkołach wręcz wymagane jest uczestnictwo w zajęciach grupowych przed przystąpieniem do kursu minimum przez rok. Czy słusznie? Moim zdaniem jak najbardziej. Po pierwsze osoba chodząca na zajęciach ma już pojęcie przynajmniej o nazewnictwie kroków i potrafi je wykonać, a po drugie jako były klient masz świadomość jakie są oczekiwania grupy wobec instruktora. Oczywiście grupy są różne. Nie chcę tu różnicować klientów, a raczej klientek zajęć fitness, ale podzieliłabym je dwie grupy . Pierwsza z nich to taka,która przychodzi w celu poprawy sylwetki, polepszeniu samopoczucia i potrzeby wygospodarowania czasu dla siebie miedzy obowiązkami domowymi i pracą. Do drugiej zaliczyłabym osoby dla których najważniejsze jest wyjątkowe upodobanie do konkretnych zajęć , świetna zabawa, potrzeba integracji i chęć wyzwolenia z siebie dużej dawki endorfin. Ta grupa niespecjalnie musi i  chce poprawiać sylwetkę, przychodzi głównie dla fanu jaki jest na zajęciach.      Można to łatwo zauważyć jakie zajęcia preferuje grupa pierwsza, a jakie druga. Najczęściej panie skupione na chęci pozbycia się cellulitu i nadprogramowych kilogramów  bedą oblegać zajęcia typu Płaski Brzuch , Brzuch Uda Pośladki czy Shape zaś pasjonaci i zapaleńcy będą zasilać szeregi na zajęciach typu step z dużą ilością choreografii ,dance aerobic lub indoor cycling i crossfit .  O ile pierwsza grupa owszem chce się zmęczyć wykonując ćwiczenia z nieskończoną ilością powtórzeń ale niespecjalnie ma ochotę uczyć się skomplikowanych kroków choreograficznych o tyle druga wręcz odwrotnie . Im trudniejszy układ na stepie lub podłodze,im więcej obrotów tym lepiej. Im  bardziej można wyjść ze swojej strefy komfortu  tym większe zadowolenie.  Instruktorzy najczęściej wywodzą się z tej drugiej grupy.
Moje początki też takie były i zajęcia ,które lubiłam i, na które chodziłam było skomplikowane i bardzo intensywne. Nieszczególnie lubiłam te na których musiałam robić sto pięćdziesiąt wykroków lewą nogą ,a potem tyleż samo prawą. My  instruktorzy  jesteśmy różni i mamy inne sposoby prowadzenia zajęć  często nawet  o tej samej nazwie i przeznaczeniu. I bardzo dobrze, bo klient ma możliwość dokonania selekcji i wyboru takiego rodzaju aktywności jaka mu najbardziej odpowiada.
Wracając do rzeczy. Pierwsze miesiące czy nawet lata pracy jako instruktor nie są problematyczne. Ogromny entuzjazm na początku, głowa pełna pomysłów i zapał.Powoli odpuszcza stres, który często towarzyszy nam przez jakiś czas,a  potem człowiek powoli odnajduje swój styl prowadzenia zajęć i wyznacza sobie nowe cele. Większość z nas  dalej się szkoli i rozszerza zakres kompetencji i możliwości.
Co to jest kryzys, i jak sobie z nim radzić? Kryzys to stan kiedy mamy już jakieś  doświadczenie i wiedzę.  Potrafimy bez problemu poprowadzić skomplikowane zajęcia "z głowy" nie musząc się do tego przygotowywać wcześniej i wtedy może nastąpić  przesyt tematem.Mamy wrażenie ,że brakuje nam pomysłów, że wszystko już było i że w kółko robimy to samo, a w ogóle coraz  częściej nam się nie chce. To normalne przejściowe  zjawisko i myślę że nie dotyczy ono tylko branży fitness. Co robić w takiej sytuacji? Jeżeli kryzys wywołany jest zbyt długim okresem prowadzenia zbyt dużej ilości godzin często bez uwzględnienia w tygodniowym grafiku dnia na regenerację  to rada jest prosta: odpoczynek. Wystarczy tydzień urlopu i ładujemy  akumulatory. Jeżeli  nie pomaga to na jakiś czas należy zweryfikować ilość  prowadzonych zajęć lub rozbić je na raty tzn. nie prowadzić blokami po trzy lub cztery godziny.  Zdaję sobie sprawę,że wygodniej jest przyjechać do klubu i machnąć od razu trzy godziny z marszu .Też tak robiłam.  Oszczędność czasu i paliwa to jest argument ,ale dużo lepiej się sprawdza podzielenie tej ilości na  np. jedną godzinę rano i dwie po południu lub odwrotnie. Przetestowałam na sobie. Ilość ta sama, ale jakość lepsza. Przerwa powoduje regenerację i odświeża umysł. Prowadząc trzy godziny pod rząd nie oszukujmy się na trzeciej mamy  już dosyć(o czwartej nie wspomnę) i  nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Nie jest to korzystne ani dla nas ani dla grupy ,która przyszła na zajęcia konkretnie DO NAS  i  oczekuje zastrzyku  energii z naszej strony.Uwierzcie mi ale ludzie wyczuwają czy wkładamy serce w to co robimy czy tylko poprawnie robimy to co zawsze.  Co robić gdy czujemy że kończą nam się pomysły, nie mamy weny do stworzenia czegoś nowego i innego? Tu rozwiązań jest mnóstwo. Najlepiej zainwestować w jakieś warsztaty tematycznie związane z charakterem zajęć ,które prowadzimy lub konwencję fitness, która na ogół oferuje bogaty plan zajęć  i zawsze coś znajdziemy w nim dla siebie. No, ale niestety to się wiąże z kosztami, a nie oszukujmy się nie zawsze mamy na to fundusze. Proste rozwiązanie to  iść na zajęcia do kogoś innego w innym klubie. Zawsze można podpatrzeć fajny krok ,zmodyfikować go po swojemu i już będzie coś nowego, może się okazać że poznamy jakieś inne ćwiczenie ,którego nie znamy bądź o nim zapomnieliśmy. Co jeszcze można zrobić aby wróciła wena i pomysły na nowe choreografie? Uprościć stare.:)  Już tłumaczę co mam na myśli. Lata całe prowadziłam step dla zaawansowanych, robiłam coraz trudniejsze układy, aż w końcu zmęczyło mnie to i odpuściłam . Oczywiście  dalej prowadzę step&shape , moje rozgrzewki  wciąż należą do trudnych i te zajęcia bardziej dedykowane są osobom,które już ze stepem miały styczność wcześniej. Prostej choreografii nie prowadziłam przez lata ,bo uważałam ,że to co łatwe to jest nudne. Otóż nieprawda!!!
Jak wiecie w ostatnim czasie przyplątały mi się paskudne kontuzje, podczas których albo nie mogłam ćwiczyć w ogóle, albo zakres ruchu był ograniczony. Podczas drugiej prowadzenie stepu było mocno utrudnione. Miałam do wyboru: albo zrezygnować z niego na jakiś czas albo prowadzić dalej w sposób atrakcyjny dla grupy, ale jednocześnie taki żebym była w stanie fizycznie temu podołać. Stanęłam w obliczu nie lada wyzwania. I wiecie co? Ile nowych pomysłów pojawiło się w mojej głowie!Wystarczyło uprościć pewne schematy, zamienić trudny krok na łatwiejszy i na zajęciach poczułam powiew świeżości . Dążenie do coraz bardziej wyszukanych kombinacji nie zawsze jest dobre. Choreografia przede wszystkim ma być ciekawa i efektowna, a żeby była ciekawa wcale
 nie musi zawierać co chwilę przeskoków i obrotów.  Proste choreografie też mogą być fajne. Oczywiście nie życzę nikomu takiego powodu reaktywacji pomysłów jak w moim przypadku;)
Kolejna bardzo ważna rzecz to muzyka.  Nie zawsze muszą być to sezonowe hity. Ja nigdy za takowymi mixami nie przepadałam, bo to co leci w radio, słuchamy wszędzie. W aucie, w centrach handlowych , non stop to samo.Wieje nudą. Dobrze jest na zajęciach wrzucić w odtwarzacz co innego. Uwierzcie mi ,że lepiej się sprzeda słabsza choreografia przy świetnej muzyce niż odwrotnie. Mocny bit to też podstawa, zwłaszcza na stepie.  Klienci lubią  "konkretne"  uderzenie ,bo to stymuluje do wysiłku.  Fenomen znaczenia muzyki najbardziej jest zauważalny podczas prowadzenia zajęć Indoor Cycling. Tu na szczęście mając program dla dj-ów możemy sami składać profile muzyczne na zajęcia i nie musimy dbać o zachowany 32-bitowy blok. Prowadząc rowery moim zdaniem nie trzeba wykazywać się nie wiadomo jaką kreatywnością. Dobra muzyka i energia instruktora gwarantuje sukces.Ale  brak jednego z tych elementów już sprawia ,że frekwencja na zajęciach nie będzie oszałamiająca. Oczywiście każdy prowadzi rowery o  innej indywidualnej intensywności.  Ale to osobny temat. Wracając do tematu: czujesz przesyt? Zmień płytę. Nowa muza daje kopa do działania.
Co jeszcze można zrobić kiedy naprawdę czujemy,że mamy dosyć?  Wrzucić w grafik godzinę zajęć , których nie prowadziliśmy dotychczas , lub na jakiś czas pewne zajęcia ograniczyć na rzecz innych, bądź w ogóle zredukować ilość godzin. To piękny zawód, ale w każdym zawodzie tak się dzieje. Kryzysy i poczucie "wypalenia" pojawiają się raz na jakiś czas, ale jeśli naprawdę to kochamy to przetrwamy i takie sytuacje! :) Na szczęście nie trwają one długo! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NIEUDANY JUBILEUSZ- RELACJA Z 44 MARATONU WARSZAWSKIEGO

44 Maraton Warszawski był moim piętnastym w życiu maratonem i o ile do ostatnich dwóch moje przygotowania były średnie na jeża to tym razem podeszłam do tematu poważnie i zadaniowo jak niegdyś. Odzyskałam radość i pasję z treningów, wstawałam o 5.00 rano aby z moją przyjaciółką pobiegać,bardzo rzadko odpuszczałam, pilnowałam diety i byłam przekonana, że 25.09 odmelduję się na mecie z nowym rekordem życiowym. Niestety trzy tygodnie przed startem rozłożyła mnie jakaś infekcja. Na początku myślałam,że to zwykłe przeziębienie i za trzy dni będzie po temacie. Tymczasem dziadostwo trzymało ponad dwa tygodnie. Musiałam zluzować z treningami,ale wciąż miałam nadzieję,że wykuwana tygodniami forma odda na zawodach. Pisząc to już trochę ochłonęłam ale uwierzcie,że w niedzielę byłam bardzo rozczarowana i rozżalona. A teraz przejdźmy do relacji. Będę się streszczać. Do Warszawy pojechałyśmy z Agnieszką w sobotę. Aga zarezerwowała prześliczny apartament na starówce 500 metrów od startu. Odeb

"CHCĘ BYĆ SZCZUPŁA I WYSPORTOWANA"-JAK ZACZĄĆ?

Siedzący ryb życia, złe nawyki żywieniowe, spowolniony w wyniku upływu lat metabolizm skutkują efektem nadprogramowych kilogramów, ociężałością, kompleksami i często problemami zdrowotnymi. Od kilku lat coraz więcej ludzi stara się skończyć z takim trybem życia, podejmuje aktywność fizyczną ,a co poniektórzy zmieniają swój styl życia i wizerunek o 180 stopni i z otłuszczonego urzędnika zasiadającego co wieczór z piwem przed telewizorem stają się osobą wysportowaną i energetyczną. Oczywiście metamorfoza nie następuje w przeciągu miesiąca,cudów nie ma, a napisałam to celowo ,bo mimo wszystko są wśród nas ludzie ,którym się wydaje ,że pewne rzeczy uda się im przeprowadzić właśnie w tempie expresowym. Niestety nie da się. Do tego wrócimy. Jak zacząć? Od czego zacząć? Stajemy przed lustrem w przymierzalni w wieku lat trzydziestu paru przykładowo i okazuje się ,że coś na co długo nie zwracaliśmy uwagi wymknęło się nam spod kontroli. Sylwetka nie ta sama, wiszący brzuch,  tu i ówdzie fał

PO RAZ TRZYNASTY! RELACJA Z 43 MARATONU WARSZAWSKIEGO

  Dokładnie dwa lata przyszło mi czekać na kolejny, trzynasty w moim życiu maraton. Dystans, do którego mam wyjątkowa słabość i który uwielbiam!  Przyznam szczerze, że w którymś momencie straciłam wiarę, że kiedykolwiek jeszcze będzie mi dane przebiec królewski dystans w normalnej formule, z kibicami, bez covidowych ograniczeń i w normalnym świecie toteż byłam przeszczęśliwa kiedy wrócił normalny świat i udało mi się zdobyć pakiet na 43 Maraton Warszawski. Pozostało tylko solidnie przepracować okres letni aby powalczyć o nowy rekord życiowy. No i właśnie...Tu pojawił się problem... W ekspresowym skrócie napiszę jak wyglądały moje przygotowania do tego tak bardzo wyczekiwanego przeze mnie startu. W zasadzie  wszystko zaczęło się komplikować już pod koniec stycznia kiedy na treningu interwałowym nabawiłam się kontuzji mięśnia dwugłowego i musiałam zrobić przymusową przerwę. Nie była co ona prawda zbyt długa, gdyż trwała zaledwie osiem dni, ale po powrocie przez dłuższy czas nie było mowy