Przejdź do głównej zawartości

BIEGAĆ Z MUZYKĄ CZY BEZ NIEJ?

Pewnie nie wszyscy wiedzą,że muzyka była wpisana w moje życie w zasadzie od mojego poczęcia. Moi rodzice byli zawodowymi muzykami orkiestrowymi. Od wczesnego dzieciństwa miałam styczność z muzyką. Stare gramofonowe analogi chodziły w domu na okrągło. Muzyka klasyczna przeplatana z ówczesnymi  popowymi hitami. Wychowałam się za kulisami Teatru Wielkiego w Łodzi gdzie pracowała moja mama . Byłam częstym gościem poważnych sztuk operowych już jako mała dziewczynka. Muzyka wzbudzała we mnie zawsze silne emocje i do tej pory uważam ją za absolutną królową sztuk wszelakich. Jest takie przysłowie :"czym skorupka za młodu nasiąknie..." więc skończyłam szkołę muzyczną i przez 15 lat zasilałam szeregi chóru operowego. Pasja do fitnessu pojawiła się nieco później, ale jak wiadomo i ta dziedzina jest nierozerwalnie związana z muzyką. Zwłaszcza zajęcia ,które prowadzę bez niej nie mają sensu. Ona daje moc do działania, stymuluje do wysiłku i  porywa grupę.

Czy biegam z muzyką? Co myślę na ten temat? Na początku mojej przygody z bieganiem nie wyobrażałam sobie biegać bez muzyki. Miałam wrażenie, że bez niej zanudzę się na śmierć i bardziej będę skupiała się na zmęczeniu. Na każde zawody układałam specjalnej długości playlistę składającą się z moich ulubionych piosenek. Czy pomagało? Nie wiem. Wiem natomiast,że kilkakrotnie nacięłam się na walkę z materią. A to zepsuły mi się słuchawki, a to w kółko grał jeden numer i ciężko mi to było przestawić w trakcie biegu na dychę a to barowałam się z  etui na odtwarzacz, który się rozwalił i cały sprzęt musiałam zbierać z ziemi, a sekundy leciały. Po ostatniej tego typu akcji zrezygnowałam ze słuchania muzyki definitywnie i poczułam że jest mi bez niej wygodniej. Słucham swojego oddechu, słyszę uderzenia stóp o ziemię , słucham swojego ciała lub walczę z jego oporem. Nie muszę tracić energii na zbędne poczynania.
Biegając z muzyką człowiek jest częściowo wyłączony na bodźce zewnętrzne. Nie słyszy co ktoś do niego mówi. Nie słyszy kiedy trzeba ustąpić miejsca szybszemu zawodnikowi i nie słyszy dopingu w tłumie, który jest niezwykle istotnym elementem na zawodach i często pojawia się w momencie kiedy przechodzimy kryzys i potrafi nas ponownie zmobilizować do walki. Inna rzecz ,że muzyka sugeruje tempo i ciężko się od tego odżegnać zwłaszcza kiedy człowiek jest wyposażony w słuch muzyczny i ma poczucie rytmu.  Na niektórych zawodach regulamin wręcz zabrania korzystania ze sprzętu mp3. Czy słusznie? Moim zdaniem pozwólmy każdemu biegać wedle własnego upodobania. Jeżeli komuś muzyka  pomaga to dlaczego ma z niej  rezygnować. Jesteśmy inni,tak jak  inne są nasze cele w momencie kiedy zajmujemy pozycję na starcie. Nie każdy biegnie po życiówkę. Są ludzie ,którzy biegają ,ale nie chcą się ścigać i to też trzeba uszanować.  Piękne jest w bieganiu amatorskim to,że jest ono dostępne dla każdego . Wolnego, szybkiego, młodego i starszego.  I każdy czerpie z niego to co lubi. Jeden podejmuje wyzwania, a inny po prostu biega. A czy z muzyką czy bez to już kwestia indywidualna. Ja, człowiek związany nierozerwalnie z muzyką całe lata( był czas że nawet przy muzyce spałam) wolę biegać bez niej, ale jest ona nieodłącznym elementem mojego życia, nie tylko zawodowego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NIEUDANY JUBILEUSZ- RELACJA Z 44 MARATONU WARSZAWSKIEGO

44 Maraton Warszawski był moim piętnastym w życiu maratonem i o ile do ostatnich dwóch moje przygotowania były średnie na jeża to tym razem podeszłam do tematu poważnie i zadaniowo jak niegdyś. Odzyskałam radość i pasję z treningów, wstawałam o 5.00 rano aby z moją przyjaciółką pobiegać,bardzo rzadko odpuszczałam, pilnowałam diety i byłam przekonana, że 25.09 odmelduję się na mecie z nowym rekordem życiowym. Niestety trzy tygodnie przed startem rozłożyła mnie jakaś infekcja. Na początku myślałam,że to zwykłe przeziębienie i za trzy dni będzie po temacie. Tymczasem dziadostwo trzymało ponad dwa tygodnie. Musiałam zluzować z treningami,ale wciąż miałam nadzieję,że wykuwana tygodniami forma odda na zawodach. Pisząc to już trochę ochłonęłam ale uwierzcie,że w niedzielę byłam bardzo rozczarowana i rozżalona. A teraz przejdźmy do relacji. Będę się streszczać. Do Warszawy pojechałyśmy z Agnieszką w sobotę. Aga zarezerwowała prześliczny apartament na starówce 500 metrów od startu. Odeb

PO RAZ TRZYNASTY! RELACJA Z 43 MARATONU WARSZAWSKIEGO

  Dokładnie dwa lata przyszło mi czekać na kolejny, trzynasty w moim życiu maraton. Dystans, do którego mam wyjątkowa słabość i który uwielbiam!  Przyznam szczerze, że w którymś momencie straciłam wiarę, że kiedykolwiek jeszcze będzie mi dane przebiec królewski dystans w normalnej formule, z kibicami, bez covidowych ograniczeń i w normalnym świecie toteż byłam przeszczęśliwa kiedy wrócił normalny świat i udało mi się zdobyć pakiet na 43 Maraton Warszawski. Pozostało tylko solidnie przepracować okres letni aby powalczyć o nowy rekord życiowy. No i właśnie...Tu pojawił się problem... W ekspresowym skrócie napiszę jak wyglądały moje przygotowania do tego tak bardzo wyczekiwanego przeze mnie startu. W zasadzie  wszystko zaczęło się komplikować już pod koniec stycznia kiedy na treningu interwałowym nabawiłam się kontuzji mięśnia dwugłowego i musiałam zrobić przymusową przerwę. Nie była co ona prawda zbyt długa, gdyż trwała zaledwie osiem dni, ale po powrocie przez dłuższy czas nie było mowy

PODSUMOWANIE ROKU 2019

Rok 2019 już przeszedł do historii. Rok bez wątpienia barwny i ciekawy nie tylko biegowo. Co doceniam w nim najbardziej? Tu się może  zdziwicie , ale wcale nie są to życiówki  tylko fakt ,że cały rok mogłam cieszyć się nienagannym zdrowiem ,a umówmy się ,że to  właśnie ono jest najważniejsze dla każdego, a dla osoby aktywnej fizycznie to już w szczególności. Po feralnym 2018 roku ,w którym zaliczyłam kontuzję pachwiny, problemy z kręgosłupem szyjnym, przetrenowanie i drastyczny spadek formy w ciągu zalewie dwóch miesięcy rok 2019 wynagrodził zdrowiem, energią i radością z biegania. Styczeń i luty to w zasadzie tylko treningi. Nie ukrywam ,że z tyłu głowy miałam gdzieś lęk czy przypadkiem znowu na wiosnę nie przyplącze się do mnie jakiś zdrowotny kłopot ,ale w miarę upływu czasu , krok po kroku udało mi się przestać schizować i przesadnie analizować swój układ ruchu. Biegałam dużo, było coraz lepiej, ale miałam świadomość ,że do powrotu do życiowej formy jeszcze droga daleka. N