Przejdź do głównej zawartości

"CHCĘ BYĆ SZCZUPŁA I WYSPORTOWANA"-JAK ZACZĄĆ?


Siedzący ryb życia, złe nawyki żywieniowe, spowolniony w wyniku upływu lat metabolizm skutkują efektem nadprogramowych kilogramów, ociężałością, kompleksami i często problemami zdrowotnymi. Od kilku lat coraz więcej ludzi stara się skończyć z takim trybem życia, podejmuje aktywność fizyczną ,a co poniektórzy zmieniają swój styl życia i wizerunek o 180 stopni i z otłuszczonego urzędnika zasiadającego co wieczór z piwem przed telewizorem stają się osobą wysportowaną i energetyczną. Oczywiście metamorfoza nie następuje w przeciągu miesiąca,cudów nie ma, a napisałam to celowo ,bo mimo wszystko są wśród nas ludzie ,którym się wydaje ,że pewne rzeczy uda się im przeprowadzić właśnie w tempie expresowym. Niestety nie da się. Do tego wrócimy.
Jak zacząć? Od czego zacząć?
Stajemy przed lustrem w przymierzalni w wieku lat trzydziestu paru przykładowo i okazuje się ,że coś na co długo nie zwracaliśmy uwagi wymknęło się nam spod kontroli. Sylwetka nie ta sama, wiszący brzuch,  tu i ówdzie fałdki tłuszczyku ,a spodnie niestety trzeba wymienić na rozmiar lub dwa większe. Myślicie ,że tego nie znam? Znam!!! Nic bardziej nie jest w stanie zepsuć dobrego humoru. Wracamy do domu i postanawiamy zmienić swój wizerunek . Każda z nas chce wyglądać atrakcyjnie więc postanawiamy wypowiedzieć wojnę zbędnym kilogramom. Tylko jak to zrobić lub inaczej, czego NIE ROBIĆ.

1. Dieta. Podstawa w naszych zmaganiach o uzyskanie szczupłej sylwetki. Stanowi ona 70 procent sukcesu. Nie bez przyczyny mówi się ,że atrakcyjną sylwetkę wypracowuje się przede wszystkim w kuchni. Na rynku przez ostatnie lata pojawiło się mnóstwo nowych diet. Paleo, dieta Dukana,dieta kopenhaska, Montignaca,dieta dr. Kwaśniewskiego to zaledwie kilka z nich. Pytanie na którą się zdecydować? Moim zdaniem? Odpowiem wprost. Na żadną z nich.
Punktem wyjścia dla nas jest zrobienie dokładnych pomiarów ciała które obejmują wagę, BMI-wskaźnik masy ciała, poziom zatłuszczenia organizmu, nawodnienie, wiek metaboliczny itp. Dane te będą stanowić dla nas punkt wyjściowy. Jeżeli nasze BMI jest w normie, ale poziom tkanki tłuszczowej niezadowalający czytaj: za wysoki:) nie ma większego  problemu ,natomiast jeżeli BMI wskazuje na otyłość , poziom bf i nawodnienia znacznie przewyższa normę to przed przystąpieniem do odchudzania skontaktowałabym się z lekarzem ,gdyż tego typu problem może mieć podłoże zdrowotne. Niedoczynność tarczycy, Hashimoto, endometrioza to jedne z wielu schorzeń ,których efektem ubocznym jest przybieranie na wadze   i niestety coraz częściej się to zdarza co nie znaczy też ,że każdy przypadek otyłości bądź poważnej nadwagi ma związek z problemami zdrowotnymi. Najczęściej są to lata złych nawyków żywieniowych i brak ruchu.W przypadku rzeczywistego problemu ze zdrowiem podstawą walki ze zbędnymi kilogramami jest  leczenie i dieta oczywiście jako niezbędny element jemu towarzyszący. Wracając do tematu. Jaką dietę wybrać? Wyżej wymienionych nie polecam z dwóch powodów, pewne z nich np. dieta Dukana niosą zagrożenia zdrowotne ,a dwa nie jesteśmy w stanie żadnej z nich przestrzegać w nieskończoność, a poza tym większość z nich po jakimś czasie kończy się stopniowym powrotem do wagi wyjściowej lub efektem jojo. Taka np. dieta kapuściana. Spektakularne efekty po tygodniu i jeszcze bardziej spektakularny efekt jojo.  Poza tym  jedząc przez cały tydzień zupę z kapusty już można oszaleć to po pierwsze, a po drugie po dwóch dniach masz siłę jedynie zalec na kanapie. Jest ona dobra jedynie w sytuacji wyjątkowej kiedy np. za tydzień mamy ślub i chcemy na TEN dzień naprawdę wyglądać olśniewająco lub sesję zdjęciową albo casting do Top Model;) . Przypominam jednakowoż ,że aby zastosować tą dietę trzeba być stuprocentowo zdrową osobą. Więc cóż robić? Najlepiej aby rozpisaniem diety zajął się specjalista-dietetyk. Przede wszystkim taka osoba uświadomi nas,że dieta to nie tylko ograniczenie kaloryczności spożywanych posiłków. To wiedza jakich produktów powinniśmy unikać, jakich błędów żywieniowych  się wystrzegać np. pomijanie śniadania lub jedzenie dwa razy dziennie zaledwie. Często słyszałam od klientek" ale ja dbam o linię, nie jem pieczywa i słodyczy w ogóle". No ok. Wierzę ,ale za to na obiad taka osoba wcina schabowego w panierce wielkości talerza,bez ziemniaków (bo tuczą) lub kotlety mielone smażone w bułce tartej i litrze oleju. Jeszcze jedna ważna kwestia to nasza praca. Inne zapotrzebowanie kaloryczne i makro będzie miała osoba wykonująca ciężką ,fizyczną pracę, a inne osoba pracująca za biurkiem. Dieta ,na której schudła koleżanka wcale nie musi być dobra i skuteczna dla nas i odwrotnie. Tak czy inaczej warto zaufać fachowcom niż po omacku próbować w nieskończoność różnych diet na własną rękę gdyż efekty będą krótkotrwałe, a nie o to nam chodzi. Na efektywność diety również wpływają indywidualne czynniki takie jak: somatotyp sylwetki, wiek, grupa krwi ,przyjmowane leki , stres, odpowiednia ilość snu . Te wszystkie czynniki weźmie pod uwagę specjalista. I tak na przykład:trzydziestoletnia osoba o somatotypie mezomorfika szybciej schudnie niż pani w wieku 50 lat o sylwetce endomorficznej. Pamiętajmy o tym,że jesteśmy różni-często to podkreślam- i fakt ,że koleżanka schudła ,bo nie je po 18.00 ,w naszym przypadku może odnieść odwrotny efekt. W tym przypadku takie czynniki jak praca, pora położenia się spać ,pora wstawania ,godziny pracy,jej intensywność( są tacy co chodzą "na nocki") powoduje ,że w ten sposób możemy jedynie spowolnić jeszcze nasz metabolizm. Nasz organizm poza tym potrzebuje odpowiedniej ilości składników żywieniowych, witamin, minerałów aby prawidłowo funkcjonował ,i specjalista komponujący dietę będzie wiedział jak to zrobić aby przy jednoczesnym spadku wagi nie pogorszyć nam wyników zdrowotnych.  Zdaję sobie sprawę ,że wizyta u dietetyka i rozpisanie diety wiąże się z kosztami, ale prawda jest taka,że dietetyk również weźmie pod uwagę jakimi funduszami dysponujemy i ile mamy czasu na przygotowanie posiłków i tak nam to wszystko ładnie poukłada,aby nie stracić majątku na składniki i oszczędzi godzin  na stanie przy garach. Gazetkowe diety często proponują w przykładowych zestawach posiłków produkty drogie, wyszukane, na które stać jest nielicznych. Lepiej więc zainwestować jednorazowo w konsultacje niż później" iść z torbami" całe tygodnie komponując dietetyczne menu z "górnej półki".
2. Aktywność fizyczna. I tu również zacznijmy od małej analizy naszego życia.Odpowiedzmy sobie na pytania: Kiedy ostatni raz uprawiałam jakiś sport? Czy kiedykolwiek uprawiałam jakiś sport? Jeżeli tak ,to jaki? Z jaką intensywnością? Co lubiłam? Może do tego wróce? A może chciałabym spróbować czegoś nowego? A może od dawna z zazdrością patrzę na osoby biegające po parku i gdzieś w głębi duszy po cichutku też bym chciała? A może podobają mi się zajęcia taneczne? Od czego zacząć,a z czym poczekać?
W sytuacji kiedy po prostu wracamy do aktywności po dłuższej przerwie spowodowanej np. urodzeniem dziecka będziemy same wiedzieć co możemy i chcemy robić gdyż mamy już jakąś świadomość treningową,ale UWAGA! Jeżeli podejmujemy ten sam rodzaj aktywności co przed przerwą nie ma problemu, nasze mięśnie"pamiętają" ów wysiłek i szybko się do niego adaptują na nowo. To jest tzw."pamięć mięśniowa". Natomiast kiedy podejmujesz inne działania, to trzeba być ostrożnym. Nigdy nie biegałaś?  Zacznij spokojnie dwa razy w tygodniu. Stopniowo zwiększaj kilometraż. Nie staraj się "bić rekordów" w dystansach i po miesiącu już trzaskać po 20 km , bo kontuzja gwarantowana. Nie biegaj po parku po "życiówkę" na endo.  Wszystko z umiarem. Na życiówki przyjdzie też pora. Ale te mające "moc prawną" czyli z zawodów na atestowanej trasie. To będzie satysfakcja prawdziwa. I jeszcze jedno. Nie rób od razu Bóg wie jakich założeń co do czasu na pierwszym starcie jak już poczujesz się na siłach w nim wystartować. Po prostu założeniem ma być PRZEBIEC!  I zacznij od krótkich dystansów. Znam takich co po miesiącu biegania już byli zapisani na maraton:) Cóż...Pakiet startowy nie został odebrany:) Bussiness plan nie wypalił. Jakoś mnie to nie dziwi.

Co natomiast ma robić osoba ,która nigdy w życiu nie trenowała, nie ćwiczyła i nawet w szkole miała zwolnienie z w-f. Mało tego sport kojarzy jej się z męczarnią i katuszami. Tu sprawa się komplikuje i moim zdaniem taka osoba powinna udać się do fitness klubu i tam rozpocząć swoją przygodę z aktywnością fizyczną. Dlaczego? Otóż dlatego,że będzie ćwiczyła pod opieką trenera lub instruktora. Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście indywidualny plan treningowy wykonywany w obecności trenera czyli krótko mówiąc trening personalny. Niestety nie każdego na to stać,ale są też inne rozwiązania. W wielu fitness klubach jest przysługujący klientowi tzw. trening wprowadzający. Po to on jest między innymi aby również danej osobie doradzić jakie zajęcia będą najbardziej efektywne w jej przypadku jeżeli dana osoba wykazuje zainteresowanie zajęciami grupowymi, jakie będą przede wszystkim bezpieczne no i oczywiście pokazanie prostego treningu z użyciem maszyn na siłowni.  Początkująca osoba wchodzi do klubu i na ogół jest zagubiona, nie wie co ma robić i jak. Taki trening na siłowni jest dobry na początek plus trening aerobowy. Może będę niepopularna gdyż od jakiegoś czasu panuje hejt na długie sesje aerobowe w tempie konwersacyjnym. Teoria ,że organizm podczas takiej sesji po 20 minutach zaczyna spalać tkankę tłuszczową została obalona z 1000 razy. Moim zdaniem ten trening działa. Testowałam go na sobie odchudzając się trzy okresy w życiu i dawał mi znakomite efekty. Mało tego uważam ,ze taki trening 45 minutowy na orbitreku czy rowerku stacjonarnym jest najlepszym treningiem dla osoby niewytrenowanej,ze sporą nadwagą i w odpowiednim wieku. Jest bezpieczny to raz ,a dwa jest wykonalny i motywujący dla takiej osoby. Sam fakt ,że trwa to kilkadziesiąt minut daje dużą satysfakcję, a dwa: umiarkowane tempo sprawia,ze początkująca osoba jest w stanie to wytrzymać bez wychodzenia poza swoją strefę komfortu. Trening o wysokim stopniu intensywności typu: tabata, HITT, indoor cycling lub trampoliny dla takiej osoby się nie nadają na pierwszym etapie i jedynie mogą skutecznie zniechęcić. Wracając do tematu również odradzam na początku osobom,które nigdy nie miały styczności z jakąkolwiek formą aktywności fizycznej samotne bieganie lub ćwiczenia w domu przed telewizorem. Ryzyko,że proponowane przez panią  na ekranie telewizora ćwiczenia  przyniosą nam więcej szkody niż korzyści jest więcej niż pewne. Żeby ćwiczenie było efektywne musi być wykonywane prawidłowo, a w domu nie jesteśmy w stanie tego skontrolować,a pani z telewizora nie poprawi nas na bieżąco, bo nie widzi co robimy. Ćwiczyć w domu mogą osoby zaawansowane, które znają technikę i nie zrobią sobie krzywdy. I jeszcze jedno: fakt,ze postanawiamy zmienić nasze życie i nasz wizerunek nie zawsze jest przychylnie odbierany przez nasze otoczenie. Koleżanki niekoniecznie będą nas wspierać w trudach i motywować do działania, a wręcz odwrotnie będą dawać do zrozumienia ,że skoro zawsze byłaś gruba to taka musisz pozostać, a na ćwiczenia jesteś "za stara"i generalnie Ci "odbiło". Nie oszukujmy się ,ale takim"koleżankom" zawsze jest bardziej na rękę kiedy wyglądamy gorzej od nich:) Sama wiem jak 10 lat temu zaczęłam robić swój pierwszy w życiu kurs instruktorski i spotkałam się z szyderczym śmiechem jednej z takich "koleżanek" i komentarzami ,że chyba coś mi się pomyliło. Życie pokazało co pokazało:) W fitness klubie będziesz otoczona ludźmi ,którzy podobnie jak Ty przyszli tam żeby coś zmienić na swoją  korzyść. I oni będą dla Ciebie motywacją i wsparciem. Będzie Ci dużo łatwiej z nimi niż samej i jak już wspomniałam zawsze będzie Twoje poczynania kontrolował profesjonalista.

O czym jeszcze powinniśmy pamiętać zaczynając walkę o szczupłą sylwetkę, kondycję i dobre samopoczucie? REGENERACJA. Kolejna arcyważna sprawa. Ale to temat na kolejny artykuł. Życzę wytrwałości w dążeniu do celu. :) Pamiętajcie. My wszyscy, instruktorzy , trenerzy, dietetycy jesteśmy po to żeby Wam pomóc. Jesteśmy dla Was! I niejeden z nas również zmagał się wyzwaniami podobnymi do Waszych:)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NIEUDANY JUBILEUSZ- RELACJA Z 44 MARATONU WARSZAWSKIEGO

44 Maraton Warszawski był moim piętnastym w życiu maratonem i o ile do ostatnich dwóch moje przygotowania były średnie na jeża to tym razem podeszłam do tematu poważnie i zadaniowo jak niegdyś. Odzyskałam radość i pasję z treningów, wstawałam o 5.00 rano aby z moją przyjaciółką pobiegać,bardzo rzadko odpuszczałam, pilnowałam diety i byłam przekonana, że 25.09 odmelduję się na mecie z nowym rekordem życiowym. Niestety trzy tygodnie przed startem rozłożyła mnie jakaś infekcja. Na początku myślałam,że to zwykłe przeziębienie i za trzy dni będzie po temacie. Tymczasem dziadostwo trzymało ponad dwa tygodnie. Musiałam zluzować z treningami,ale wciąż miałam nadzieję,że wykuwana tygodniami forma odda na zawodach. Pisząc to już trochę ochłonęłam ale uwierzcie,że w niedzielę byłam bardzo rozczarowana i rozżalona. A teraz przejdźmy do relacji. Będę się streszczać. Do Warszawy pojechałyśmy z Agnieszką w sobotę. Aga zarezerwowała prześliczny apartament na starówce 500 metrów od startu. Odeb

PO RAZ TRZYNASTY! RELACJA Z 43 MARATONU WARSZAWSKIEGO

  Dokładnie dwa lata przyszło mi czekać na kolejny, trzynasty w moim życiu maraton. Dystans, do którego mam wyjątkowa słabość i który uwielbiam!  Przyznam szczerze, że w którymś momencie straciłam wiarę, że kiedykolwiek jeszcze będzie mi dane przebiec królewski dystans w normalnej formule, z kibicami, bez covidowych ograniczeń i w normalnym świecie toteż byłam przeszczęśliwa kiedy wrócił normalny świat i udało mi się zdobyć pakiet na 43 Maraton Warszawski. Pozostało tylko solidnie przepracować okres letni aby powalczyć o nowy rekord życiowy. No i właśnie...Tu pojawił się problem... W ekspresowym skrócie napiszę jak wyglądały moje przygotowania do tego tak bardzo wyczekiwanego przeze mnie startu. W zasadzie  wszystko zaczęło się komplikować już pod koniec stycznia kiedy na treningu interwałowym nabawiłam się kontuzji mięśnia dwugłowego i musiałam zrobić przymusową przerwę. Nie była co ona prawda zbyt długa, gdyż trwała zaledwie osiem dni, ale po powrocie przez dłuższy czas nie było mowy