Dwa lata temu pierwszy raz stanęłam na starcie tego słynnego biegu i to jak wiecie był początek mojej nowej pasji sportowej. Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak to się wszystko potoczy. Rok później wywalczyłam na tym biegu życiówkę 45'33 i szalałam ze szczęścia. Oczywiście poprawiałam ten wynik jeszcze kilkakrotnie na późniejszych biegach. W dniu dzisiejszym miałam świadomość ,że tym razem życiówki nie będzie gdyż nie mam z czego jej zrobić,ale liczyłam na zejście poniżej 45 minut. Optymistka:))) Wieczorne biegi na ogół słabiej mi idą niż te ,które odbywają się w godzinach przedpołudniowych,ale ten dzisiejszy???....:///Masakra. Stanęłam w drugiej strefie przed balonikiem na 45 minut. Zestresowana jak zawsze i zła trochę na siebie,że mam ciśnienie,a przecież nie będę walczyć o poprawę życiowego wyniku sprzed pół roku ani o pudło. Jak widać nie ma u mnie to znaczenia. Adrenalina rośnie i koniec. Duchota potworna. Punktualnie o 19.00 wystrzał startera i w drogę.Pierwsze trzy kilome
Blog instruktorki fitness poświęcony pasji sportowej.