Nieprędko jeszcze będę mogła podzielić się aktualnymi doznaniami startowymi,ale czasem warto wrócic myślą do tych chwil , które na zawsze zapadają nam w pamięć. Magia wspomnień , których na szczęście nikt nam nie zabierze :))) Oto jedno z moich :)
Zapisałam się na ten maraton w zasadzie tylko dlatego że ostatni raz jego meta miała mieć miejsce na Stadionie Narodowym. No takiej okazji nie mogłam przegapić za nic na świecie! Z pierwszym maratonem nie miałam najlepszych wspomnień-owszem przebiegłam go, wzruszyłam się na mecie, satysfakcja i duma ogromna ale sam bieg-katorga.... Do 15 km jakoś szło a potem ból,ból i ból.Tego bólu było za duzo i prawdę mówiąc nie sądziłam że kiedykolwiek będę chciała taką imprezę powtórzyć. Długo się zastanawiałam czy to dobry pomysł z tą Warszawą, ale z drugiej strony prestiż imprezy mnie skusił . Nigdy bym nie przypuszczała że wtedy zakocham się w tym dystansie.
Z synem na dzień przed |
Do Warszawy pojechałam dzień wcześniej zabierając ze sobą syna,który również miał zaplanowaną ekstremalną atrakcję, a mianowicie skok na bungee. Mój bohater dał radę, co było też dla mnie motywujące, no bo skoro 13 latek skoczył na bungee to ja nie dam rady ukończyć drugiego maratonu? Towarzyszyła nam moja rodzina z Warszawy. Wieczorem chciałam poukładac sobię ładnie wszystkie rzeczy do ubrania na bieg i okazało się ze w mojej torbie nie mam ubrań biegowych!!! Zostały w Łodzi!!!Dzięki Bogu było chociaż obuwie.Katastrofa!!! Nazajutrz odmeldowałam się w gotowości do maratonu w pożyczonych spodenkach, bawełnianej koszulce pamiątkowej z pakietu i z telefonem w ręku no bo nie miałam gdzie go schować i dzielnie dzierżyłam go w dłoni do samego końca...Można? Można. Przed samym startem tradycyjnie niekończące sie kolejki do toalet, na rozgrzewkę nie wystarczyło czasu, ale w końcu to nie bieg na dychę więc bez przesady ,dam radę .Planowałam ustawić się z balonikiem na 3'45-po cichu tak mi się marzył taki wynik:), ale wpadliśmy na start z Kamilą i Kubą już po wystrzale startera i grzecznie zaczęliśmy na szarym końcu,bo do balonika dopchać się nie dało rady.Biegniemy.Jest dobrze 5;12 5,09 ,5,08... Przyśpieszam, już mnie nosi." Dorota za szybko!" -już nie pamiętam kto mnie przywołał do porządku.Ok, grzecznie zwalniam.W końcu to maraton.Stopniowo przedzieramy się przez tłum.Doganiamy ostatnie baloniki...potem kolejne.Biegnie się cudownie, świeci słońce.Kibice w Warszawie naprawdę dają radę.Na moście Świętokrzyskim robię zdjęcia w biegu.Ciągle biegnę z Kamilą i Kubą ale ok. 20 km odłączam się bo, czuję" wiatr w żaglach".Biegnę w tempie 5'03-4'55 i jest dobrze.Na 29 km czeka rodzina z żelem, na 30 widzę napis na asfalcie:" teraz zaczyna się prawdziwy maraton".Czuję strach, ale biegnie mi się dobrze. Zaczynają boleć nogi, ale to jest nic w porównaniu z pierwszym maratonem.Po 30 km nie ma bata...musi boleć, zwłaszcza jak się znowu nie ma na koncie dłuższych wybiegań.Jeszcze 12..Zaczynam być zmęczona, ale utrzymuję tempo.Aha..żeby było jasne...nie posiadam zegarka i na ogól biegam na czuja albo pytam o tempo biegnących obok...
Emotikon smile
Podbieg na Sangiuszki...nasłuchalam się horrorów o nim .Owszem sporo ludzi idzie ale bez przesady ..gorzej bywało..albo ja po prostu mam dzień konia:).Cieszę się tym biegiem mimo zmęczenia, uśmiecham do wszystkich kamer, przyklepuję piątkę dzieciom, oglądam Warszawe.Ja po prostu sie cieszę tym maratonem chociaż już mi coraz trudniej, ale i tak nie ma to nic wspólnego z umieraniem na dychach czy piątkach .4 km do mety. Juz naprawdę nie mam siły ale dogania mnie kolega Mateusz ,maratończyk biegający kilkanaście maratonów w roku, "nie zwalniaj, dasz radę ,idziesz na bardzo dobry wynik!" motywuje mnie. Aaaa...wynik..no tak.Baloniki na 3'45 zostawiłam juz w tyle.Kolege Bogusza minęłam na 37 km. Nie było łatwo go dogonić.Biegnę dalej, sapię, juz naprawdę nie mogę.2 km do mety....Boże to się dzieje naprawdę! Żeby tylko dać radę jeszcze te 2 !!! I wtedy mój wzrok pada na kibicującą kobietę z plakatem przedstawiającym kotka z napisem "jak to nie dasz rady???" Wzruszam się. Wbiegam na teren stadionu, pędzę, słyszę doping Agnieszki w tłumie, jeszcze wyprzedzam dwie zawodniczki , wpadam na stadion ,unoszę ręce przkraczając linie mety i...płaczę ze szczęścia !!! 3'35'24!!!
To niemożliwe...to ja zrobiłam!!!! To jak na mnie wynik obłędny! Medal, zdjęcia ,szukanie znajomych,rodziny..Ledwie idę ale to nie ma znaczenia! Zakochałam się w tym dystansie..pokochałam maraton!!! Euforia trzymała mnie jeszcze wiele dni.Ten start był najpiękniejszym moim startem ze wszystkich i z niego jestem najbardziej dumna.Pojawiło się marzenie aby zrobić koronę maratonów polskich.Juz mam Warszawę...to teraz Kraków...
Emotikon smileTo niemożliwe...to ja zrobiłam!!!! To jak na mnie wynik obłędny! Medal, zdjęcia ,szukanie znajomych,rodziny..Ledwie idę ale to nie ma znaczenia! Zakochałam się w tym dystansie..pokochałam maraton!!! Euforia trzymała mnie jeszcze wiele dni.Ten start był najpiękniejszym moim startem ze wszystkich i z niego jestem najbardziej dumna.Pojawiło się marzenie aby zrobić koronę maratonów polskich.Juz mam Warszawę...to teraz Kraków...
Na razie walczę o zdrowie i nie wiem czy się uda,ale wciąż wierzę w ten Kraków. Wierzę że go UKOŃCZĘ ,bo boję użyć się słowa "przebiec". Ale nawet jeśli nie w tym roku, to może w następnym? Najważniejsze to nie rezygnować z marzeń i walczyć o nie.
Emotikon smile
Komentarze
Prześlij komentarz