Wiemy jak trudne jest czasami osiągnięcie celu i spełnienie swoich marzeń. Ile wysiłku musimy w to włożyć i niestety nie zawsze czeka na nas upragniona nagroda. Nie zawsze cel udaje się zrealizować za pierwszym podejściem,a czasem całą walkę o nasze marzenie musimy zacząć od początku. Krok po kroku. Dzień po dniu. Tydzień po tygodniu. Wielu z nas taką historię ma na swoim koncie i wie ,że nie jest łatwo. Wielu się poddaje i zostawia swoje cele w sferze niespełnionych marzeń. Czy warto? Przedstawiam moją historie z tego roku. Poprzedni rok 2015 był dla mnie rokiem licznych sukcesów biegowych, niezłych jak na moje możliwości wyników i wydawało mi się ,że kolejny rok 2016 na wiosnę rozpocznę kolejnymi życiówkami , przebiegnę maraton poniżej 3:30, a na mojej półce staną kolejne puchary. Progres i osiągnięcie założeń wydawało mi się czystą formalnością. Byłam przekonana,że ciężkie treningi przyniosą upragnione efekty. Niestety. Rok 2016 rozpoczęłam od kontuzji, po powrocie z
Blog instruktorki fitness poświęcony pasji sportowej.